Twoja intencja mszalna została wysłana.

Wystąpił nieoczekiwany błąd formularza.
Proszę spróbować ponownie.

Wyszukiwarka

Święty

Krzyż

Lata poniżenia

Strona główna » Sanktuarium » Historia » Lata poniżenia

wielkość tekstu: A | A | A

Rozmaite były projekty wykorzystania budynków świętokrzyskiego opactwa, milczącego świadka dawnej potęgi Polski Piastów i Jagiellonów.
Ukazem carskim w 1849 roku przeznaczono zabudowania klasztorne dla księży demerytów. Od tej pory aż po rok 1942 Święty Krzyż, sławny i czcigodny klasztor, został naznaczony piętnem kary i odosobnienia.

Święte miejsce splugawione przez zaborcę nadal jednak spełniało swą błogosławioną rolę. Wielki ściąg pielgrzymów w czasie odpustów wykorzystywano, by budzić ducha patriotycznego.

W roku 1863 w Górach Świętokrzyskich gromadziły się oddziały powstańcze. Pośród dowódców powodzeniem w walce wyróżniali się Marian Langiewicz i Dionizy Czachowski. Korpus Langiewicza składał się z pracowników zakładów przemysłowych Kielecczyzny, oficjalistów dworskich i młodzieży szlacheckiej.

Z takim wojskiem niedostatecznie uzbrojonym, źle odzianym, niedożywio¬nym oraz nieszkolonym staczał Langiewicz zwycięsko mniejsze potyczki, unikając większej bitwy.

W pierwszej połowie lutego Langiewicz wraz z Czachowskim zajęli Bodzentyn, tam odpoczęli parę dni i uporządkowali swoje oddziały. Potem zatrzymali się w Słupi Nowej. Główny obóz powstańców pod dowództwem Czachowskiego roz¬łożył się na skraju puszczy przy Słupi Nowej. Langiewicz zajął kwatery w samym klasztorze. Do powstańców przyłączyli się księża demeryci.

Wśród wielu zgłaszających się do powstania znalazł się też Adam Chmielo-wski. Studnci puławscy (politechnika) uformowali Oddział Puławiaków. Walczył w nim Adam Chmielowski. Po rozbiciu oddziału w Słupczy, Chmielowski wraz z kolegami, udał się przez Koprzywnicę i Nową Słupię do Świętego Krzyża. Adam, wraz z Franciszkiem Piotrowskim, poddał się pod rozkazy Langiewicza. Przydzielono go do oddziału Prądowskiego. Chmielowski w tym czasie służył w kawalerii, którą dowodził Rochbrun, oficer francuski. Adam Chmielowski, znany malarz i sławny społecznik, późniejszy brat Albert, założył zgromadzenie Albertynów, ogłoszony został błogosławionym przez papieża Jana Pawła II w czasie Jego II pielgrzymki do Polski (co miało miejsce 22.06.1983 r. w Krakowie), a następnie kanonizowanym (12.11.1989 r. w Rzymie).

W dniu 12 lutego główny obóz wojsk powstańczych i równocześnie klasztor zaatakowały wojska rosyjskie pod dowództwem pułkownika Czengierego. Walka była ciężka, bo Rosjanie zarzucali stanowiska Polaków gęstym ogniem artylerii, na co powstańcy odpowiedzieć mogli zaledwie kilku armatkami. Atak jednak odparto zadając duże straty Rosjanom. Nieprzyjaciel się wycofał. Langiewicz dowiedział się w nocy, że nadciągają posiłki rosyjskie, opuścił więc klasztor. Aby zmylić Rosjan udał, że idzie w stronę Kielc, potem jednak pociągnął na południe do Staszowa.
Poległych powstańców pochowano na cmentarzu w Słupi Nowej, a kilku rannych pozostało w klasztorze pod opieką benedyktynów. Zwycięski bój na zawsze związał imię Langiewicza ze Świętym Krzyżem.

Dwudziestego ósmego października 1863 r. jeszcze raz klasztor zaroił się powstańcami. Kwaterowały tu oddziały gen. Hauke-Bosaka i podpułkownika Kality-Rębajły.

Dnem poniżenia Św. Krzyża było zamienienie go na więzienie karne w 1882 roku. Kościół, kaplice i część budynków od wschodu zostały wyłączone i nadal pozostały pod władzą biskupa sandomierskiego. Były więc dostęp¬ne dla wiernych. Dwa lata przygotowywano budynki klasztorne do potrzeb wię¬ziennych. Jesienią 1884 r. majstrowie opuścili budowę i otwarto więzienie pod nazwą: Opatowskie Więzienie Karne. W 1893 roku zmieniono nazwę na Kieleckie Więzienie Poprawcze. W okresie międzywojennym figurowało jako więzienie „ciężkie". Więzienie przetrwało carat i II Rzeczpospolitą (okres międzywojenny). Warunki, jakie tutaj panowały, przyniosły Św. Krzyżowi sławę najcięższego więzienia w Polsce. Gospodarska więzienna zniszczyła wiele zabytków świętokrzyskich. O. Klemens Dąbrowski OSB, kapelan więzienny w swym pamiętniku zano¬tował: W 1920 roku dozorcy mówili, że już niejeden fresk przepadł przy nowym tynkowaniu ścian.

W latach trzydziestych teren więzienia opasany był murem wysokim na pięć metrów, zabezpieczonym sześcioma wieżami strażniczymi. Murowane wieże obsadzone były przez uzbrojoną straż i zaopatrzone w reflektory. Strażnicy czu¬wali dzień i noc, co pewien czas podając sobie sygnały, a specjalnie sygnalizowali, gdy nocą zbliżał się ktoś obcy. Zanim weszło się do właściwego więzienia, trzeba było przejść przez trzy bramy. Pierwsza, zewnętrzna miał u góry napis: „Święty Krzyż Ciężkie Więzienie". Od wewnątrz na tejże bramie umieszczono słynne zdanie: „Idź z Bogiem i nie wracaj".

Po przekroczeniu pierwszej bramy wchodziło się na małe, zewsząd zamknię¬te podwórko. Wchodzący byli tu legitymowani. Prawą stronę podwórka zajmowa¬ła piętrowa wartownia i zbrojownia, przerobione z dawnego budynku klasztorne¬go. W wartowni znajdowały się klucze, które kolejno spuszczano wartownikowi na sznurze. Po lewej stronie podwórka rozciągał się nowy budynek kancelarii. Na wprost była druga ażurowa brama z grubych sztab stalowych, otwierana tylko dla pojazdów. Piesi przechodzili przez kancelarię, gdzie skrupulatnie notowano personalia wchodzących i cel wizyty.

Dość obszerny dawny ogród klasztorny zamieniono na główny dziedziniec. Od południa był on zamknięty wzdłuż drogi zabudowaniami gospodarczymi, jak młyn, piekarnia, kuchnia, magazyny żywnościowe i elektrownia. Zlokalizowany na północnej krawędzi placu dawny dom gościnny benedyktyński zamieniono na szpital, w piwnicach zaś urządzono łaźnię i obok pralnię. Ten zabytkowy budynek zachował się do dziś. Latem główny dziedziniec wyglądał jak piękny ogród. Aleje czyściutkie, wykładane kostką kwarcytową, wysadzane stylowo przyciętymi mor¬wami. Pod kancelarią był rozłożony klomb ślicznych kwiatów z artystyczną fon¬tanną na środku. Drugie pole kwiatów rozpościerało się wzdłuż głównego budynku więzienia. Tu centralne miejsce zajmował pomnik niepodległości. Wszystko to było dziełem więźniów.

Wschodnią stronę dziedzińca zamykał potężny gmach dawnego klasztoru, w którym mieściło się właściwe więzienie. Przy jego południowym narożni¬ku wznosił się obelisk poświęcony zamordowanym strażnikom w czasie buntu w 1925 roku. Wejście do budynku więziennego znajdowało się od strony kościoła. Dlatego trzeba było przebyć jeszcze jedną bramę stalową i jedno niewielkie podwórko. Korytarze wewnątrz więzienia poprzedzielane były kratkami. W waż¬niejszych punktach umieszczono stalowe klatki, w których czuwali uzbrojeni straż¬nicy. Oddziałowi i inni strażnicy wewnątrz nie mieli broni. Na piętrze w oddziale II i III, gdzie przebywali „bezterminowi", zamiast drzwi zainstalowano otwierane kraty. W piwnicach znajdował się „karcer". Małe i wilgotne separatki bez okien, w których więzień mógł się zaledwie obrócić i ewentualnie usiąść na cemento¬wej podłodze. Trzydzieści siedem pomieszczeń rozmaitej wielkości zajmowa¬li więźniowie, w mniejszych po dwadzieścia osób, a w większych po sześćdzie¬siąt i więcej. Więzienie obliczone było na 700-800 mężczyzn. W ostatnich miesiącach przed II wojną przebywało tu ponad 1000 osób. Przeważnie odbywali tu karę kryminaliści, rzadziej i to przejściowo więźniowie polityczni: komuniści, przy¬wódcy mniejszości narodowej, np. dyrektor gimnazjum białoruskiego Radosław Ostrowski w 1927 roku osadzony za przynależność do „Białoruskiej Hromady". Tu odsiadywał również karę prowodyr ukraińskich nacjonalistów, Stefan Bandera za udział w zamachu na ministra Pierackiego w 1934 roku. Połowa więźniów pra¬cowała w warsztatach tkackich, ślusarni i przy innych zajęciach gospodarskich. Kiedy więźniowie wychodzili poza mury, wówczas zakładano im kajdany na nogi. Co rano o godzinie 6°° rozlegała się melodia porannego hejnału granego z wieży strażniczej na trąbce.
Wśród więźniów wyróżniał się Sergiusz Piasecki, as przemytników, szpieg i bandyta, syn białoruskiego urzędnika pocztowego. W więzieniu odkrył w sobie zdolności literackie. Opisał swoje przygody w książce pt. „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy". Zaopiekował się nim znany pisarz Melchior Wańkowicz. W książce „Zupa na gwoździu" wspomina Wańkowicz swoje pierwsze spotkanie z Piaseckim: Zapoznawszy się z jego (S. Piaseckiego) rękopisem, uzyskałem przez Ministra Sprawiedliwości widzenie i pojechalem na Święty Krzyż.

Byl mróz, warty kostniały na wieżach ogrodzenia otaczającego więzienie wto¬pione w zalesione góry, najcięższe więzienie w Polsce. Po lśniących jak szkło korytarzach, froterowanych przez więźniów butelkami, poleciało groźne „baczność". Zastygli ludzie po stłoczonych celach, w których piętrzyły się pod sufit, ułożone na dzień w jeden stos wyrka (sienniki)... Szary mur ziemistych twarzy ział butwiejący-mi namiętnościami. W tym murze uderzały palące, o skoncentrowanej woli, oczy. Za chwilę te oczy, osadzone w wychudłej twarzy, były przede mną.
Piasecki przebywał tu od stycznia 1932 roku do 1937 roku. Dzięki staraniom Melchiora Wańkowicza został wypuszczony na wolność.
Paweł Jasienica zwiedzając w 1939 roku Święty Krzyż, tak pisze: Na zakręcie ślicznej drogi zaskoczył nas widok jakby żywcem wyjęty z amerykańskiego filmu. Kilkudziesięciu nagich do pasa mężczyzn było zatrudnionych przy naprawie nawierzchni drogi. Jednakie na nich aresztanckie mycki, jednakie kajdany nożne, szczepione długim łańcuchem przytwierdzonym do pasa. Wokół zielone mundury straży i psy22
We wrześniu 1939 r., pod naporem wojsk hitlerowskich wiezienie zostalo zlikwidowane. Likwidacja więzienia obfitowała w dramatyczne momenty. Dnia 4 września o godz. 4 wyprowadzono około 800 więźniów do Nowej Słupi. Na miejscu w karcerach pozostawiono 300 bezterminowych. Następnego dnia zamknięci w karcerach zorientowali się w sytuacji, a sądząc, że są skazani na śmierć głodową, wszczęli alarm biciem w drzwi i krzykiem. Hałas był tak wielki, że dotarł do pomieszczeń klasztornych. Dwaj księża udali się do więzienia i usiło¬wali uspokoić zrozpaczonych zapewnieniem, że postarają się, aby ich też zabrano. Telefoniczna interwencja ks. Jana Kulawego spowodowała, że wrócili strażnicy i zabrali pozostawionych więźniów. Również 5 września ujawniła się jeszcze jedna tragedia. W piwnicy magazy¬nu żywnościowego znaleziono 18 więźniów zastrzelonych. Byli to szpiedzy nie¬mieccy.

Tuż przed wojną udało się dzięki pani Potockiej, zlikwidować niemiecką sieć szpiegowską z ośrodkiem w Wolnym Mieście Gdańsku. Szefa, Romana Wicherka, wykradziono z Gdańska i wraz z jego agentami osadzono na Św. Krzyżu.

Zwłoki rozstrzelanych - zakonnicy pochowali na cmentarzu więziennym. Niemcy interesowali się rozstrzelanymi, prowadzili dochodzenia, a nawet dokonali ekshumacji.

Prośba o modlitwę

Ogłoszenia duszpasterskie

Intencje mszalne

Księga gości

0

LICZBA OBLATÓW POLSKIEJ PROWINCJI

0

LICZBA OBLACKICH PLACÓWEK W POLSCE

Czy wiesz, że...

Co w trawie piszczy

strona głównaaktualnościSanktuariumNowicjatOblaciKontaktProjektyPolityka prywatności
Święty Krzyż - Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.
Pasja
tworzenia

osób online: 10

Polityka prywatności Kanały RSS Mapa serwisu
SYSTEM ALP VISUAL PLUS | ALPANET.PL

WYSYŁANIE I ODBIÓR POCZTY

ZARZĄDZANIE POCZTĄ

ZARZĄDZANIE SERWISEM

STATYSTYKI ODWIEDZIN

KONTAKT

ul. Święty Krzyż 1
26-006 Nowa Słupia
NIP: 661 165 88 90
REGON: 040002752
Numer konta bankowego:
71 1240 1372 1111 0010 2122 5384

Telefony i adresy e-mail:
tel. 41 317 82 78
tel. 41 317 70 21
tel. +48 784 718 580
e-mail: infoswkrzyz@gmail.com
e-mail: admstr@swietykrzyz.pl

Poleć stronę
Wypełnij formularz polecający nasz serwis WWW
Formularz zapytaniowy
Wypełnij formularz kontaktowy
Facebook
Opinie
Dodaj wpis
Zobacz wpisy
Prośba o modlitwę
Dodaj prośbę o modlitwę
Zobacz wpisy

Twoja przeglądarka internetowa, bądź system operacyjny, nie wspierają lektora w podanej wersji językowej.